Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie
dotrwałam do końca. Nigdy nie zdarzyło mi się skończyć książki gdzieś w
połowie. Poległam na 183 stronie i powiedziałam, że
nie dam rady.
Nie mogę zaprzeczyć że przez tą
książkę chyba najtrudniej było mi przebrnąć. Nie wiem czym jest to spowodowane,
czy stylem pisania autorki, czy może mało zachwycającą treścią czy z deka
wkurzającym opisem głównej bohaterki.
Może zacznę od tego co mi się
podobało:
Chaol to jedyna postać, która nie wiem dlaczego, ale skradła moje serce. To osoba z którą mogłabym się zaprzyjaźnić, a nie zepchnąć z klifu.
Pomysł na zabójczynię, był moim
zdaniem nawet dobry. Cały pomysł na turniej też jakoś nie kulał, ale wykonanie
podpowiadało mi, że już to gdzieś czytałam.
Teraz co mi się nie podobało, oj
będzie tego:
Celaene jest pokazana odbiorcy jako
najlepsza, najwspanialsza i najpiękniejsza zabójczyni na CAŁYM świecie.Jako postać wydaje się nijaka, przez tą swoją doskonałość we wszystkim, a jedyną jej wadą to bycie zabójczynią.
Wszyscy się w tej książce rumienią,
ale to tak się rumienią, że aż dziwne, że jeszcze nie dostali jakiś poparzeń od tego.
Kolejną postacią z którą mam
problem to właśnie Dorian, który odstaje
od tej całej arystokracji. Bo jakby inaczej. Oczywiście jest bardzo przystojny i każda dziewczyna na dworze królewski leci do niego jak ćmy do światła.
Ja nadal czekam na powieści w
których główni bohaterowie nie będą idealni w każdym calu.
Reszta zawodników którzy biorą
udział w turnieju na Obrońcę to takie postacie robiące za tło oraz nie przekraczające
granicy, że są tu tylko po to by opalać się w blasku zajebistości Celaene. I robić jej
za tło.
Są bo są, ale jakby ich nie było
to by nic się nie zmieniło. No może oprócz tego całego sensu turnieju.
Nie zaciekawiła mnie nawet śmierć
jednego z zawodników. Jak narrator wspomniał o tym to moja reakcja była taka ->„Eeee…to
był ktoś taki?”.
Ogólnie:
Czego się spodziewałam:
zabójstw, intryg, magii.
A co odstałam:
Ładne jedwabiste suknie z
koronkami.
Z autorką się nie rozstaje,
ponieważ bardzo ciekawi mnie jej inna powieść pod tytułem: „Dwór cierni i róż”
. Mam nadzieję, że znajdę tam coś co powali mnie i długo nie będę w stanie po tym wstać. Jak nie to mówię goodbye autorce.
Możliwe że jeszcze kiedyś zajrzę
do „Szklanego tronu” i spróbuję przeczytać go do końca.
Jak na razie ocenię tę książkę tylko na:
3/10
-2: przeczytałam wiele książek o podobnej, ba, nawet większej
ilości stron i treści, a z żadną z wcześniejszych nie miałam problemu
by przebrnąć do końca.
-2: miało być fantasy, a dostałam takie nie wiadomo
co. Może dalej książka by się rozkręciła do literatury fantastycznej, ale do
tej pory byłam bym czytelniczym trupem.
-1: książka nie wołała do mnie z półki, nie zatrzymała mnie w
swoim świecie na tyle bym jakkolwiek polubiła bohaterów lub utkwiła w świecie wykreowanym
przez autorkę.
-1: Bohaterowie wykreowani zbyt schematyczne.
Są zbyt doskonali, zbyt perfekcyjni. Tacy jednowymiarowi.
-1: Moje ciągłe przeczucie, że gdzieś to już było.
Autor: Sarah J. Maas| Tytuł: „Szklany Tron" | Oryg. tytuł: "Throne of glass"
Wydawnictwo: Uroboros | Stron: 520 | Gatunek: fantasy (podobno)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz