poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Szklany Tron | Sarah J. Maas



















________________________________________________ 


Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie dotrwałam do końca. Nigdy nie zdarzyło mi się skończyć książki gdzieś w połowie. Poległam na 183 stronie i powiedziałam, że nie dam rady.
Nie mogę zaprzeczyć że przez tą książkę chyba najtrudniej było mi przebrnąć. Nie wiem czym jest to spowodowane, czy stylem pisania autorki, czy może mało zachwycającą treścią czy z deka wkurzającym opisem głównej bohaterki.

Może zacznę od tego co mi się podobało:

Chaol to jedyna postać, która nie wiem dlaczego, ale skradła moje serce. To osoba z którą mogłabym się zaprzyjaźnić, a nie zepchnąć z klifu.  
Pomysł na zabójczynię, był moim zdaniem nawet dobry. Cały pomysł na turniej też jakoś nie kulał, ale wykonanie podpowiadało mi, że już to gdzieś czytałam.


Teraz co mi się nie podobało, oj będzie tego:

Celaene jest pokazana odbiorcy jako najlepsza, najwspanialsza i najpiękniejsza zabójczyni na CAŁYM świecie.Jako postać wydaje się nijaka, przez tą swoją doskonałość we wszystkim, a jedyną jej wadą to bycie zabójczynią. 
 Miałam nadzieję, że dostanę silną, oziębłą zabójczynię która na wszystkich patrzy jak na kolejny cel do zabicia, a dostałam zabójczynię, która rumieni się na widok Doriana. 
Wszyscy się w tej książce rumienią, ale to tak się rumienią, że aż dziwne, że jeszcze nie dostali  jakiś poparzeń od tego.

Kolejną postacią z którą mam problem to właśnie Dorian,  który odstaje od tej całej arystokracji. Bo jakby inaczej. Oczywiście jest bardzo przystojny i każda dziewczyna na dworze królewski leci do niego jak ćmy do światła. 
Ja nadal czekam na powieści w których główni bohaterowie nie będą idealni w każdym calu.
Reszta zawodników którzy biorą udział w turnieju na Obrońcę to takie postacie robiące za tło oraz nie przekraczające granicy, że są tu tylko po to by opalać się w blasku zajebistości Celaene. I robić jej za tło.
Są bo są, ale jakby ich nie było to by nic się nie zmieniło. No może oprócz tego całego sensu turnieju.
Nie zaciekawiła mnie nawet śmierć jednego z zawodników. Jak narrator wspomniał o tym to moja reakcja była taka ->„Eeee…to był ktoś taki?”.


Ogólnie:

Czego się spodziewałam:
zabójstw, intryg, magii.
A co odstałam:
Ładne jedwabiste suknie z koronkami.

Z autorką się nie rozstaje, ponieważ bardzo ciekawi mnie jej inna powieść pod tytułem: „Dwór cierni i róż” . Mam nadzieję, że znajdę tam coś co powali mnie i długo nie będę w stanie po tym wstać. Jak nie to mówię goodbye autorce.

Możliwe że jeszcze kiedyś zajrzę do „Szklanego tronu” i spróbuję przeczytać go do końca. 
Jak na razie ocenię tę książkę tylko na: 3/10


-2: przeczytałam wiele książek o podobnej, ba, nawet większej ilości stron i treści, a z żadną z wcześniejszych nie miałam problemu by przebrnąć do końca.
-2: miało być fantasy, a dostałam takie nie wiadomo co. Może dalej książka by się rozkręciła do literatury fantastycznej, ale do tej pory byłam bym czytelniczym trupem.
-1: książka nie wołała do mnie z półki, nie zatrzymała mnie w swoim świecie na tyle bym jakkolwiek polubiła bohaterów lub utkwiła w świecie wykreowanym przez autorkę.
-1: Bohaterowie wykreowani zbyt schematyczne. Są zbyt doskonali, zbyt perfekcyjni. Tacy jednowymiarowi.
-1: Moje ciągłe przeczucie, że gdzieś to już było. 


________________________________________________ 


Autor: Sarah J. Maas| Tytuł: „Szklany Tron" | Oryg. tytuł: "Throne of glass"
Wydawnictwo: Uroboros | Stron: 520 | Gatunek: fantasy (podobno)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz